wtorek, 15 maja 2012

"Schody w wielkim mieście" cz.4: Justyna Urban i miejski tor przeszkód

Idąc na kontrolną wizytę do pediatry nawet nie przypuszczałam, że można napotkać na takie problemy. Zwykle jeździłam z mężem, więc wszystko odbywało się sprawnie: jechaliśmy samochodem, a gdy trzeba było skorzystać z toalety mąż zostawał z dzieckiem. Tym razem mąż ani też nikt z najbliższej rodziny nie mógł ze mną pojechać, więc wybrałam się sama z córeczką.
Schody zaczynają się zaraz przy wejściu do autobusu mpk - ja z wózkiem i autobus starej daty nie przystosowany dla osób niepełnosprawnych czy też matek z dziećmi w wózkach. Trzeba jakoś sobie radzić by wejść do tego wehikułu. Na pomoc ludzi nie ma, co liczyć każdy zabiegany więc nie dostrzega innych poza czubkiem swojego nosa albo udaje że nie widzi i pcha się byle tylko on mógł wejść i usiąść. Nie czekając na pomoc innych próbuję wziąć i wgramolić się z wózkiem do środka. Udało się i nawet nie poślizgnęłam się przy wejściu (zima i ślisko na chodnikach). Teraz byle dojechać do celu. W czasie jazdy już obmyślam plan wyjścia z autobusu jednak gromadzi się w nim tylu ludzi, że moje plany zdały się na nic. No cóż  jesteśmy na docelowym przystanku. Jak tu wyjść?? Na szczęście z pomocą przychodzi jakiś starszy Pan i wynosimy wózek. Młodsze osoby nie reagują, a mi jest głupio ze staruszek mi pomaga. Nie mam jednak wyjścia i korzystam z pomocy. Jestem mu bardzo wdzięczna.
Kolejna przeszkoda po wizycie u lekarza. Niestety mam potrzebę skorzystania z toalety i tu się zaczyna. No tak oczywiście ostatnio są w modzie zamykane na klucz toalety, a klucze do nich oczywiście w rejestracji. I tak ze zwykłej toalety nie skorzystam, bo z wózkiem się nie zmieszczę - dziecka samego przed toaletą nie zostawię, a  poproszenie obcej osoby by zaopiekowała się córką tez nie w chodzi w grę. A o pomieszczeniu dla matek z dzieckiem mogę zapomnieć – to to już za duże wymagania. Cóż więc zrobić??? Nie pozostaje nic innego jak skorzystanie z toalety dla niepełnosprawnych. Idę do rejestracji po klucze, niestety nie ma. Pani więc prosi żebym chwilkę poczekała, bo być może ktoś z personelu z niej korzysta – dodam, że personel ma oddzielne toalety. Czekam, czekam…Po 10 minutach poddaje się. Przypominam sobie ze 2 piętra wyżej jest też toaleta dla niepełnosprawnych – klucz oczywiście w rejestracji na tymże piętrze. Dostaję klucz, ale Panie informują mnie, że muszę zjechać dwa piętra niżej. No cóż przycisnęło mnie więc jadę windą i znów problem - nie mogę otworzyć albo to nie ten klucz albo ktoś tam jest…Pukam więc dość głośno nikt się nie odzywa. Rezygnuję wściekła i oddaje klucz w rejestracji z której go wzięłam. Czas mnie gonił do kolejnej wizyty lekarza mojego dziecka jednak w innej przychodni. Pomyślałam, że może tam mi się uda i udało się. Jest toaleta, z której mogę skorzystać i to bez problemu chodzenia po klucz do rejestracji. Tam tego głupiego zwyczaju nie ma. Ale pojawia się kolejny problem toaleta ta używana jest jako palarnia!!!!
Innym razem z kolei będąc w hipermarkecie musiałam skorzystać z pomieszczenia dla matki z dzieckiem (hura tam takie się zdarzają) klucz oczywiście znajduje się w punkcie obsługi klienta lub informacji. Dostaje klucz, wchodzę - najpierw jest toaleta po czym wchodzi się do pomieszczenia gdzie można nakarmić dziecko (są nawet podgrzewacze), i miejsce na przebranie dziecka. Jestem mile zaskoczona jest czysto i przyjemny zapach. Jednak…chcąc skorzystać z toalety jest problem, bo pomieszczenie to nie da się zamknąć od wewnątrz. 
Mimo iż jesteśmy w Unii Europejskiej w Polsce europejskie normy nie obowiązują. Mieszkając kilka lat przyzwyczaiłam się do widoku matek z małymi dziećmi i w centrach handlowych i restauracjach czego w Polsce nie można spotkać az tylu matek w jednym miejscu??? Otóż nie ma w Polsce pomieszczeń dla matek z dzieckiem w przychodniach dziecięcych wiec tym bardziej rzadko je można spotkać w hipermarketach czy restauracjach. A jak już są to zwykle brudne….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz