Jak to mama – ciągle w domu. Postanowiłam wyjść na małe zakupy, by poprawić sobie humor i pokolorować szafę . Mój synuś miał wtedy 6 miesięcy. W sklepie, po którym się poruszałam nie było specjalnych fotelików na wózku a Olivierka miałam na rączkach. Weszłam do popularnej sieciówki – ORSAY w Żorach. Totalne pustki, bo to ranek i środek tygodnia był. W sklepie około 5 pracowników obsługi klienta. Wybrałam sobie 5 rzeczy – pomyślałam, że kupię je, bo pewnie będą dobre ale natchnęło mnie by jednak przymierzyć. Co tu zrobić z maluszkiem? Postanowiłam poprosić jedną z pracownic :
- Czy mogłaby pani potrzymać mi chwilkę synusia, bo chciałabym przymierzyć kilka rzeczy?
- nie może go pani posadzić w przymierzalni?
-niestety -nie, gdyż dziecko jest za małe na samodzielne siedzenie
Na to oburzona sprzedawczyni :
- no wie pani co??!!! ja w pracy jestem! PF!
Myślałam , że padnę. Poszłam obok do sklepu gdzie z radością aż trzy ekspedientki ponosiły mi dzieciaczka a ja dokonałam zakupów...
Ps. Zajrzyjcie też do albumu Ewy na fejsbuku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz