sobota, 21 stycznia 2012

"Cyce jak donice"

"Dajesz jeszcze cyca??" - niby życzliwe pytanie babci mojego męża, a jednak sprawia, że czuję się jakoś tak niezręcznie. No bo gdyby była młodsza (i słyszała...) to bym pewnie poprawiła, że cyce (jak donice) to mają ewentualnie baby z wulgarnych kawałów, ja natomiast posiadam piersi, i nimi karmię. A tak, z szacunku dla starszych i w związku z obiektywnymi trudnościami prowadzenia konwersacji z niedosłyszącą panią, odpuszczam.

Ale nie mogę się powstrzymać od refleksji nad naturą bycia mamą: oznacza to automatycznie, że z kobiety przeistaczam się w jakiś inny twór, co momentalnie jest odzwierciedlone w języku. Byłam w ciąży, chodziłam regularnie na kontrolne wizyty do położnika. Pan doktor pytał: "Jak się dzisiaj czujemy?"; ja niezmiennie odpowiadałam "Ja świetnie, a pan?". W szpitalu pielęgniarka neonatologiczna mówiła "Mama poczeka, a potem odbierze wyniki", a ja naprawdę potrzebowałam chwili czasu żeby zajarzyć, że zwraca się do mnie z jakimś poleceniem. Gramatyka i syntaktyka dla ciężarnych - powinni to wykładać w ramach szkoły rodzenia. Pamiętajcie drogie ciężarne, od dzisiaj wszyscy będą do was mówili w trzeciej osobie liczby pojedynczej, jak kiedyś do służących: "Marysia pozamiata i pod kuchnią napali".

A może to jednak coś więcej niż tylko taka maniera? Może to oznaka nieuznawania podmiotowości matki, wyraz braku szacunku dla niej jako człowieka? Zupełnie jakby nie była to kobieta-w-ciąży (czyli ja plus ciąża), a ciąża z niewielką domieszką mamuśki. A mamuśka ma cyce, to każdy przecież wie.

Drogie Mamy, nie poddawajmy się, poprawiajmy innych!

Odzyskajmy siebie w języku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz